Co zyskałam dzięki regularnemu trenowaniu zumby?

 Jak się zapewne domyślasz zumba odegrała dużą rolę w moim życiu. W dzisiejszym poście, który do Ciebie kieruję będzie o korzyściach z regularnego jej praktykowania, a właściwie o jednej z nich, ponieważ szczegółówo rozpisałam się na ich temat w swoim poradniku. 😉

Zumba pozwoliła mi doświadczyć ogromnych korzyści. I to takich, które dotyczą nie tylko mojego ciała, ale także umysłu. Ten taneczny trening pomaga mi zredukować stres. Trenowanie zumby przyczyniło się do wzrostu mojej samooceny. Oczywiście trwała zmiana jaką u siebie zauważyłam nie pojawiła się od razu. Kluczowa jest tutaj regularność. Poniżej przedstawiam Ci jeden z najważniejszych profitów jaki otrzymałam poprzez regularne dawkowanie zumby. Chciałabym, abyś była świadoma tego, w jaki sposób ten taneczny trening może również przyczynić się do poprawy jakości Twojego życia.

Źródło:

1. Tłumaczenie własne na podstawie książki: B. Perez and M. GreenwoodRobinson, PhD, Zumba®: Ditch the Workout, Join the Party! The Zumba Weight Loss Program.
 
Wyzwoliłam w sobie poczucie wolności. 

Wiesz z czym kojarzy mi się zumba? Z poczuciem wolności. Nie bez powodu mówię Ci o tym w pierwszej kolejności. Dlaczego z zumbą wyzwoliłam w sobie poczucie wolności? Dlatego, że podczas trenowania jej zawsze znajduję przestrzeń, gdzie mogę wyrazić to, co czuję. Z kolei pokazując swoje emocje przekazuję to, co tak trudno jest mi ubrać w słowa. To tutaj nauczyłam się dzielenia przestrzeni z pozostałymi uczestnikami tej formy ruchu. Dzięki nauce tanecznych ruchów, podczas której za każdym razem czuję się tak, jakbym była na latynoskim parkiecie, jestem bardziej świadoma własnego ciała. Poprzez taniec nawiązuję bliski kontakt ze swoim ciałem. Poznaję jego predyspozycje i ograniczenia. Czuję je i sprawuję nad nim kontrolę. 
Czy w naśladowaniu instruktorki bądź instruktora ktoś ocenia poprawność wykonywanych przeze mnie ruchów? Nie. W trenowaniu zumby nie ma też klasyfikacji na ruch ładny lub brzydki. Co z tego, jeśli ruchy jakie wykonuję są czasem śmieszne, a może nawet dziwaczne? Nic. A wiesz dlaczego? Bo tutaj nikt nie ocenia mnie ani nie mówi, czy się do tego nadaję, czy nie. Nawet, jeśli początkowo nie nadążałam za resztą grupy nie spotkała mnie za to żadna krytyka, więc decydując się na udział w zajęciach zumby pozwoliłam sobie na wolniejsze tempo i przestałam przejmować się tym, że być może tańczę wolniej od pozostałych uczestników zajęć. 
Kiedy mówię Ci o tym w pamięci przywołuję swoje lekcje tańca towarzyskiego na jakie wybrałam się z narzeczonym przed naszym ślubem, a był to rok 2013. Doskonale pamiętam jak się wtedy czułam. Nie potrafiłam wyluzować w tańcu, a towarzyszący mi stres nasilał się, gdy podchodził do nas instruktor, po czym zaczął przyglądać się naszym ruchom i sprawdzać, czy poprawnie wykonujemy dane kroki taneczne. Tak. Wiem. On był tam dla nas. Był tam po to, by nas nauczyć. Ale pomimo tego nie przypominam sobie, aby podczas tamtej nauki towarzyszyło mi takie poczucie wolności z jakim po pewnym czasie zaczęłam witać się podczas każdego treningu zumby.
Decydując się na udział w zajęciach zumby miałam w tym swój cel. A nawet kilka. Jednym z nich była chęć zrelaksowania się, innym poczucie zadowolenia. Jednak musisz wiedzieć, że początki mojego „zumbowania” były trudne. Dlaczego? Ponieważ towarzyszył mi lęk przed porażką. A w głowie myśli typu: czy się nie ośmieszę? Jak ocenią mnie inni? Co pomyśli o mnie instruktorka? Muszę skupić się tylko na tym, by poprawnie wykonywać dane ruchy, żeby nie odstawać od reszty grupy. Czy takie myślenie pomagało mi w tym, abym mogła cieszyć się swoim treningiem? Oczywiście, że nie! 
Powiem Ci, że trenowanie zumby początkowo traktowałam zbyt serio. Amerykański psychoterapeuta – dr Alexander Lowen w swojej książce zatytułowanej: „Przyjemność” napisał: „Usiłujemy czynić zabawę z rzeczy poważnych, a traktujemy poważnie zajęcia, które powinny być rozrywką”. Początkowo wybierając się na zumbę i wiedząc, że to tylko zabawa zaczęłam stresować się tym jak wypadnę na tle innych w grupie. Patrzyłam na innych uczestników zajęć, porównywałam się do nich i krytykowałam siebie. Wyobraź sobie, że czułam się spięta i gorsza pomimo tego, że miałam przecież inne cele, przychodząc na te zajęcia. 
W negatywny sposób myślałam o sobie, a jak tylko rozpoczynał się trening zumby zaczynałam porównywać się do innych, a najbardziej do instruktorek (w różnych miejscach pojawiałam się na zajęciach). Na ich tle, to ja wypadałam słabo (zbyt wolna, mało energiczna, z niewielką dawką uśmiechu na twarzy, nie wspominając już o tym, że nie potrafiłam się rozluźnić w tańcu). Zazdrościłam trenerkom ich tanecznej euforii. 
Dopiero, gdy wytłumaczyłam sobie, że instruktorka to nikt inny jak nauczycielka, która jest tu po to, by mnie nauczyć, a ja wcale nie muszę tańczyć tak dobrze jak prowadząca, że w trenowaniu zumby nie ma mowy o konkurencji oraz, że nie są to żadne zawody na najlepszą tancerkę lub najlepszego tancerza wówczas coś się zmieniło w moim dotychczasowym sposobie myślenia. I wiesz co się wtedy stało? Małymi kroczkami zaczęłam ciągnąć siebie w górę. 
Pewnego dnia zrozumiałam, że mam wpływ na ograniczenia i blokady jakie pojawiały się wtedy w mojej głowie. Stopniowo zaczęłam uwalniać się od nich, pracując nad przekonaniami na własny temat. A poza tym pozwoliłam sobie na większy luz w tańcu. Nie jestem w stanie tańczyć doskonale, dlatego też podczas każdego treningu daję sobie prawo do nieustannego uczenia się i popełniania błędów jak również dałam sobie przyzwolenie na to, by poruszać się we własnym tempie. 
A co, jeśli nie wychodzą mi jakieś kroki? Zaczynam się śmiać i improwizować! Wiesz, ile razy śmiałam się z siebie, kiedy mi nie wychodziło? Najpierw dołowałam się tym, a później obrałam inną taktykę – zaczęłam się z tego śmiać!
Podczas trenowania zumby pamiętam też o tym, że nie muszę być perfekcyjna. Jestem daleka od zrażania się porażkami. I przestałam przejmować się tym, co ktoś pomyśli sobie o mnie i o tym jak tańczę. 
Powiem Ci coś jeszcze. Odkąd pożegnałam się z ciągnącymi mnie w dół przekonaniami na własny temat, a podczas „zumbowania” zaczęłam skupiać się wyłącznie na tym, by czerpać jak najwięcej przyjemności z tego treningu, to zaczął sprawiać mi on ogromną frajdę. To właśnie wtedy poczułam się naprawdę wolna! 
A inni? Niech sobie myślą, co chcą. Bo właśnie to ciągłe porównywanie się do nich, ten lęk przed tym jak ocenią mnie pozostali uczestnicy treningu (z instruktorką włącznie), przysłaniały mi to, o co tak naprawdę chodzi w zumbie. A o co w niej chodzi? O dobrą, wspólną zabawę, radość oraz przyjemność jakie można czerpać z tej formy ruchu. 
Całkiem niedawno obejrzałam filmik, który przysłała mi Nikola z zajęć zumby z nią, a był to rok 2016. Tańczymy w nim do bardzo energicznego utworku. Oglądając go złapałam się za głowę, kiedy ujrzałam siebie – młodą dziewczynę o poważnym wyrazie twarzy (minę to miałam taką, jakbym przyszła na pogrzeb!). Było po mnie widać, że w tamtym czasie nie potrafiłam zbytnio czerpać radości i przyjemności z „zumbowania”. Odkąd uwolniłam się od ograniczeń i blokad myślowych na własny temat, zaczęłam czuć się na zumbie bardzo swobodnie. Coraz częściej też towarzyszył mi uśmiech. I zaczęłam się więcej śmiać.  
A dzisiaj na zajęciach u Moni jestem spontaniczna i wygłupiam się, jeśli najdzie mnie na to ochota. Ten luz jaki w sobie mam podczas „zumbowania” sprawia, że już nie tylko śpiewam, ale nierzadko też wydaję z siebie radosne okrzyki. I wiesz co? Nie przestaję być sobą nawet, gdyby komuś miało się to nie spodobać. 
Przypomniały mi się teraz niezapomniane czasy, kiedy to podczas wspólnej zabawy na zumbie kumpela o imieniu Paula nieoczekiwanie podnosiła mnie do góry, a ja kwiczałam, będąc zaskoczona jej zachowaniem. Czy protestowałam? Ależ skąd! Podobały mi się te jej spontaniczne „wyskoki”. Były to jedne z najlepszych chwil jakie przeżyłam na zumbie u Nikoli. 
Z kolei na zumbie u Moni była pewnego razu taka piosenka, do której nie tylko tańczyliśmy, ale w pewnym momencie także podskakiwaliśmy do góry niczym kangury. Wtedy to za każdym razem wydawałam z siebie okrzyki radości. Kochałam ten moment. Czekałam na niego, kiedy zaczynał się ten utwór. Czułam się wtedy jak dziecko. Wolne. Spontaniczne. Radosne. Jedna z kumpeli podsumowała te moje okrzyki stwierdzeniem, że mnie poniosło. Nie sposób opisać mojego rozbawienia w tamtym momencie. 


Źródło:

1. Taniec daje radość i wolność, strona internetowa http://gazetabaltycka.pl/ wywiady/taniec-daje-radosc-i-wolnosc.
2. Co daje taniec? Strona internetowa https://lifemanagerka.pl/2014/07/codaje-taniec/.
3.  A. Lowen, Przyjemność, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011.
4. Raduj się, kto może, strona internetowa https://www.styl.pl/uczucia/newsraduj-sie-kto-moze,nId,1585226.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czy tylko kobiety trenują zumbę?